W numerze 11/2010 "Gazety Lekarskiej" zamieszczona została informacja na temat przyznania Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Brytyjski naukowiec Robert G. Edwards otrzymał ją za opracowanie metody zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Zarówno sam artykuł, jak i opublikowane komentarze wzbudziły duże zainteresowanie naszych Czytelników. Publikujemy fragmenty listów, które nadesłano do redakcji, w tym m.in. odpowiedź na komentarz prof. Mariana Szamatowicza.

Postęp technologiczny w medycynie otwiera coraz więcej możliwości. Jednak przyjmowanie zasady: co technicznie możliwe jest również moralnie godziwe, nie zawsze może być usprawiedliwione (...). Najbardziej aktualnym zagadnieniem bioetycznym jest obecnie procedura in vitro. Paradoksalnie, środowiska walczące z płodnością i wspierające antykoncepcję (...) wspierają również sztuczne zapłodnienie. A może logika tych sprzecznych działań wcale nie jest niedorzeczna - na jednym i drugim można zarobić. Kto odważy się to głośno wypowiedzieć? Dodam jednak, że chodzi o coś więcej niż tylko pieniądze. Owe praktyki wchodzą w obręb "kultury śmierci" według słów Jana Pawła II (...). Dokument papieski "Dignitas personae" odnoszący się całościowo do zagadnień moralnych wokół in vitro może stać się tłem merytorycznej dyskusji (...). Za "Instrukcją Dignitas personae dotyczącą niektórych problemów bioetycznych": "Zapłodnienie in vitro związane jest dosyć często z zamierzonym niszczeniem embrionów.
Niektórzy uważali, że ma to związek z techniką, częściowo jeszcze niedoskonałą. Natomiast późniejsze doświadczenie wykazało, że wszystkie techniki zapłodnienia in vitro są stosowane faktycznie tak, jak gdyby ludzki embrion był zwykłym zbiorem komórek, które są używane, selekcjonowane i odrzucane. Nigdy eksperymenty na ludziach, których założeniem w historii miało być powszechne "szczęście ludzkości" (ta retoryka przewija się również w obecnej dyskusji o in vitro, odwołując się do "szczęścia rodziców"), nie przyniosły tego szczęścia.
Nikt nie ma prawa panować nad drugim człowiekiem, decydując o jego poczęciu in vitro lub śmierci czy zamrożeniu (...). Tak jak niegdyś Kościół katolicki sprzeciwiał się niewolnictwu, dziś sprzeciwia się "nowoczesnemu" niewolnictwu prenatalnemu, narażając się na agresywną krytykę ze strony nie tylko polityków, ale biznesu in vitro obracającego miliardami dolarów". Za "Instrukcją Dignitas personae dotyczącą niektórych problemów bioetycznych: Zapłodnienie in vitro (...) jest ze swej istoty techniką niegodziwą: powoduje całkowite oddzielenie prokreacji od aktu małżeńskiego. (...) Oddaje więc życie i tożsamość embrionów w ręce lekarzy i biologów (...)".
W kwestii zagadnień biologiczno- medycznych powołam się na prof. Stanisława Cebrata, kierownika Zakładu Genomiki Uniwersytetu Wrocławskiego, cytując jego niezwykle ważną, kluczową wypowiedź w sprawie zaburzeń piętnowania rodzicielskiego mających miejsce podczas procedur in vitro: "Każde dziecko otrzymuje zestaw genów od matki i od ojca. (...) Niektóre geny z pary są jednak aktywne, jeżeli pochodzą od ojca, a inne tylko jeżeli pochodzą od matki.
Geny jakby pamiętają swoje pochodzenie. (...) Jeżeli jednak tę pamięć się zaburzy, to może dojść do bardzo poważnych defektów rozwojowych. Zapłodnienie in vitro powoduje, że ta informacja - które geny pochodzą od ojca, a które od matki - może zostać uszkodzona. Objawia się to np. tym, że rodzą się dzieci o dużej masie urodzeniowej z wieloma defektami rozwojowymi (...). Dlaczego więc bagatelizowany jest problem rozwojowych wad wrodzonych? (...) Osiągnięcia w medycynie nie mogą być okupione kosztem ludzkiego życia, nawet gdyby ich skuteczność, będąca dla niektórych miernikiem doraźnych korzyści, miała wynieść 100%". Jako lekarz i biochemik dziękuję za wszelkie wypowiedzi przedstawicieli Kościoła katolickiego, dziś ganionego przez prof. Szamatowicza na łamach "Gazety Lekarskiej" za przypominanie oczywistych faktów niezmiennych norm prawa naturalnego.
Chciałbym podziękować prof. Januszowi Gadzinowskiemu, kierownikowi Katedry i Kliniki Neonatologii UM w Poznaniu, za jego stanowczy protest przeciwko tej niegodziwej metodzie, za co spotkało go wiele przykrości.
Nie dziwię się, że Nagroda Nobla dla twórcy in vitro jest plastrem na sumienie prof. Szamatowicza, o czym świadczy Jego tekst na łamach "GL" i że została przyjęta z entuzjazmem przez branżę in vitro. Nie może być ona jednak certyfi katem moralności (...). Żadna nagroda przyznawana przez ludzkie gremia nie zmieni oceny moralnej złych działań, sprzecznych z obiektywnym prawem naturalnym.
Jeśli autentycznym celem osób zaangażowanych obecnie w in vitro jest pomoc niepłodnym małżeństwom, dlaczego nie zaangażują się w ulepszanie naprotechnologii obecnie przez nich dyskredytowanej, która nie stwarza dylematów jak in vitro?


dr hab. Andrzej Lewandowicz,
Warszawa